Życie w USA w czasie COVID-19

wtorek, kwietnia 28, 2020
COVID-19 - temat tak bardzo popularny, że aż trudno odróżnić prawdziwe informacje od fake newsów. Stany Zjednoczone stały się nowym ogniskiem pandemii a rodzina, przyjaciele, znajomi i obserwatorzy ciągle pytają jak się mamy i jak wygląda sytuacja po tej stronie oceanu. Tak więc zapraszamy do lektury!

Stan obecny

Na chwilę obecną, czyli na dzień 28 kwietnia, sytuacja w USA nie wygląda ciekawie. Mamy powyżej 1 miliona zakażeń, czyli ponad ⅓ światowej liczby infekcji. Największym ogniskiem choroby jest Nowy Jork, który na szczęście, od Milwaukee znajduje się około 1 400 km. Na lewo i prawo słyszymy sprzeczne opinie - jedni uważają, że podjęte środki ostrożności nie mają sensu, inni, że były konieczne. Dlaczego aż rozbieżne opinie? O tym trochę dalej.

Codzienność

Jak się żyje na co dzień i czy widać istotne zmiany? Jednym słowem - zdecydowanie!
W naszym regionie nie ma zazwyczaj dużego ruchu pieszego, wykluczając oczywiście centra większych miast jak Milwaukee, czy Madison. Ze względu na to, na przedmieściach nie zaobserwowaliśmy dużych zmian. Zdecydowane różnice widać natomiast w Milwaukee - ulice są puste, przejeżdżający samochód, pieszego czy rowerzystę można spotkać raz na 10 minut. Dodatkowo wszystkie punkty gastronomiczne są zamknięte dla klientów, ale wciąż świadczą usługi, bo większość z nich posiada okienko drive-through i ten typ zamawiania jest w USA ogromnie popularny. Dla nas jest to dobra alternatywa do dostawy jedzenia, bo można ruszyć się z domu i spotkać ludzi chociaż na odległość.
W Wisconsin na szczęście nigdy nie wprowadzono zakazu wychodzenia z domu. Nie nakazano również noszenia maseczek. Parki nie są zamknięte - zabronione są jednak gry zespołowe takie jak piłka nożna czy koszykówka oraz place zabaw, ale już na przykład gra w tenisa jest dozwolona. Ostatnio wznowiono funkcjonowanie pól golfowych i bibliotek! W końcu będzie co czytać . Dzięki pro społecznemu podejściu lokalnej administracji i sporej przestrzeni, którą mamy do dyspozycji, można wyjść na spacer i cieszyć się świeżym powietrzem. Nie wyobrażamy sobie siedzenia w domu przez miesiąc...
Wisconsinites - tak nazywają siebie obywatele Wisconsin - jakoś nie przywykli do noszenia maseczek i rękawiczek w sklepach. Całkiem niedawno, bo jakieś dwa, może trzy tygodnie temu, część sklepów wprowadziła jakiekolwiek środki ostrożności dla kupujących. Drzwi zostały podzielone na wejścia i wyjścia, aby kupujący się nie mijali, kasy samoobsługowe są każdorazowo odkażane (jeśli pracownik jest w pobliżu) oraz maksymalna liczba kupujących jest ograniczona o połowę. Niestety pracownicy w żaden sposób nie egzekwują tych obostrzeń - tym samym nasza ostatnia wizyta w Walmart była zdecydowanie ostatnią w czasie pandemii.
Najgorsze są spojrzenia innych kiedy nosisz maseczkę i rękawiczki - patrzą jak na potencjalne zagrożenie, jak na kosmitę. Szczególnie tak było na początku, kiedy liczba zakażeń w naszym stanie była wciąż dwucyfrowa. Teraz coraz więcej osób w pewien sposób się zabezpiecza, niestety nie za dużo, może co piąta osoba...

Praca

Największa zmiana dotyczyła jednak sposobu pracy - oboje zaczęliśmy pracować zdalnie. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że w domu będziemy potrzebować dwóch stanowisk pracy, więc jedno musieliśmy zorganizować naprędce. Pojawił się jednak problem w zamówieniu drugiego krzesła biurowego, ponieważ Amazon opóźnia dostawy! I tym sposobem Konrad siedzi na niezbyt ergonomicznym krześle. Nie jesteśmy jedyni, nasi znajomi mieli dokładnie takie same problemy i podczas wideokonferencji ze znajomymi, czy współpracownikami można obserwować najróżniejsze instalacje, które mają ludziom ułatwić pracę oraz słuchać śpiewów zwierząt domowych, czy dzieci .
Sam fakt pracy z domu jest dla nas bardzo korzystny, bo oszczędzamy prawie 2 godziny dziennie na dojazdy, więc czas ten możemy spędzić ze sobą i w końcu zrobić bardzo długo odkładane porządki i odkryć pokłady kreatywności! Tym samym Konrad odkrył w sobie talent piekarski, a Justyna ponownie obudziła muzykalną część duszy i znowu gra na pianinie!
Dodatkowym utrudnieniem są, mamy nadzieję że tymczasowe, cięcia w płacach. Amerykańskie korporacje zaczęły zaciskać pasa, przesuwać budżety i zmieniać priorytety, a ze względu na mniejsze obroty dyrektorzy uznali, że przez najbliższych kilka tygodni niektórzy z nas powinni pracować part-time. W USA taki ruch jest całkowicie dozwolony, o czym więcej za chwilę.

Ekonomia

Dużą część nagłówków gazet zajmują tematy kwarantanny - czy wprowadzone obostrzenia w ogóle były potrzebne? Kiedy należy je znieść? Czy już bezpiecznie się gromadzić? Grupę, która jest za zniesieniem obostrzeń i “odmrożeniem gospodarki” można bardzo łatwo zrozumieć. Należy jednak cofnąć się o krok i spojrzeć jak działa prawo pracy w USA. Stany Zjednoczone to kraj, w którym prawo pracy w formie znanej z Europy nie istnieje. Umowy są zazwyczaj “at will” co oznacza, że można je rozwiązać w dowolnym momencie z niemal natychmiastowym skutkiem. W dobie pandemii większość biznesów została zmuszona do zamknięcia codziennej działalności i tym samym, zwolnienia z dnia na dzień bardzo wielu pracowników. Do takich biznesów należą przede wszystkim restauracje, większość sklepów, siłownie, kina, kawiarnie, centra handlowe, kręgielnie itp. Ogółem w USA pracę do tej pory straciło ponad 26 milionów ludzi (!!), czyli o połowę więcej niż łączna liczba ludzi pracujących w Polsce! Te liczby wręcz przerażają, ale jednocześnie pozwalają zrozumieć w jakiej pozycji znalazła się ogromna część amerykańskiego społeczeństwa.
Niektóre firmy oferowały dodatkowe 2 tygodnie płatnego urlopu, ale nic ponad to. W USA nie ma żadnych "postojowych", czy kilkumiesięcznych wypowiedzeń. Na szczęście pozostają inne opcje jak rejestracja jako bezrobotny i otrzymywanie do $600 tygodniowo. Każdy dostał też lub dostanie w niedługim czasie “stimulus payment” w wysokości $1200 na osobę. I niestety o problemach finansowych sąsiadów słyszymy dużo.

Niepewność

Najgorsza w całej tej sytuacji jest niepewność. Niepewność kiedy zakończą się obostrzenia, niepewność co dalej, a przede wszystkim niepokój jeśli pracodawcy zmuszą nas do powrotu do biur. Epidemia nie minie w przeciągu miesiąca, więc jak izolować chorych? Niestety, ale w USA ze względu na brak płatnego urlopu chorobowego pracownicy nagminnie przychodzą do pracy z przeziębieniem, czy nawet gorączką! Mimo że często “chorobowe” jest dostępne, pracownicy nie mają w zwyczaju po nie sięgać, a przynajmniej nie dłużej niż 1 dzień. Zaraz przed wprowadzeniem kwarantanny każdorazowe kichnięcie czy kaszlnięcie jeżyło włos na głowie! Czy ludzie zmienią swoje podejście po kwarantannie?
Niepewność dotyczy także planowania. Jakiekolwiek podróże na chwilę obecną są wstrzymane. Otwarcie granic jest wciąż niewiadomą. W maju Konrad wybierał się do Polski - już się nie wybiera i nawet nie wiemy na kiedy wyjazd zaplanować. Nie chodzi o obawy przed lotem, ale czy udałoby się wrócić do USA? Czy nie zawrócą nas na granicy? Kto wie. Dlatego na chwilę obecną nic nie planujemy...

Wizy

Dużą niepewność wzbudza aspekt wiz. Mimo że nasze wizy na początku pobytu dawały nam poczucie sporej swobody i bezpieczeństwa w wielu kwestiach, tak nikt nie zakładał światowej pandemii, więc nadal nikt nie wie jaki los w dłuższej perspektywie czeka imigrantów, do których my też się zaliczamy. W naszych firmach pracownicy na wizach są traktowani ulgowo w świetle bezpłatnych urlopów, czy zwolnień, właśnie ze względu na uzależnienie pobytu od warunków zatrudnienia. Brak pracy, a ściślej wynagrodzenia, zazwyczaj oznacza wygaśnięcie statusu i często rychły powrót do domu, który w wielu przypadkach może być obecnie utrudniony lub wręcz niemożliwy. Pytanie co wtedy? Nieciekawie wygląda zatem sytuacja kilkuset tysięcy pracowników na wizach H1B, o których informują media.
Zgrozę wzbudziły również niedawne poczynania Prezydenta wobec przepisów imigracyjnych i procesów zielonej karty. Przez chwilę zrobiło się gorąco, ale na szczęście na chwilę obecną nie jesteśmy dotknięci przez te zmiany. Niespotykana dotąd światowa sytuacja powoduje uruchomienie niespotykanych dotąd mechanizmów, w obliczu których staje niemal każdy z nas. Liczymy się zatem z faktem, że czym dłużej taka sytuacja potrwa, tym częściej nasz pobyt będzie musiał być przez nas weryfikowany, tym częściej będziemy musieli konsultować się z prawnikami tak, by nie obudzić się z przysłowiową "ręką w nocniku".

Co dalej?

Szybka zmienność amerykańskiego rynku pracy spowodowała, że w perspektywie kilku miesięcy czekają nas spore zmiany. Wydają się one bardzo pozytywne i były zawsze gdzieś z tyłu głowy, ale jednak są poniekąd podjęte za nas, a wspomniana niepewność tłumi entuzjazm i powoduje pewne obawy. Kto wie jak będzie wyglądał świat za kilka miesięcy? Tymczasem pozostajemy pozytywnie nastawieni i przede wszystkim tworzymy! Tak więc zapraszamy do śledzenia naszego profilu instagramowego i słuchania podcastu!
Obsługiwane przez usługę Blogger.